Minimalizm to sposób na znikające pieniądze, czas i planetę
Pandemia koronawirusa przypomniała, jak ważne jest odkładanie pieniędzy na trudniejszy czas i nieprzewidziane sytuacje. Zamrożenie gospodarki sprawiło, że pracownicy wielu branż z dnia na dzień zostali pozbawieni możliwości zarabiania. Według raportu Związku Banków Polskich InfoKREDYT aż 48 proc. Polaków wskazuje na pogorszenie stanu finansów od początku trwania pandemii. 35 proc. badanych stwierdziło, że zwiększyła się ich skłonność do oszczędzania, a 29 proc. ograniczyła drobne domowe wydatki. Choć przedłużający się lockdown wywołuje stres i niepokój, to warto spojrzeć na niego, jak na okazję do wdrożenia dobrych zmian i nawyków w zarządzaniu pieniędzmi w duchu minimalizmu. Oszczędne i efektywne życie nie tylko przybliża do realizacji marzeń, ale też odciąża środowisko i przyczynia się do zmiany świata na lepsze.
Odzyskaj czas i miejsce
Minimalizm jest ideą, którą wiele osób utożsamia z odmawianiem sobie przyjemność. Stereotypowo miłośnik samoograniczania pokazywany jest pośród gołych ścian z walizką, w którą jest w stanie zmieścić wszystkie swoje rzeczy. Wiele osób na wstępie odrzuca takie podejście, jako zbyt radykalne i trudne w zastosowaniu. Tymczasem założenia minimalizmu nie są równoznaczne z życiowym ascetyzmem. Jego głównym celem jest skalibrowanie priorytetów w taki sposób, by pozbyć się balastu i zyskać więcej czasu i energii na rzeczy, które są dla nas ważne. Minimalizm w praktyce zawiera szereg rozwiązań, które pozwolą uporządkować przestrzeń wokół nas i przyspieszą proces podejmowania decyzji.
Niech przedmioty służą Tobie, a nie na odwrót
Przygodę z minimalizmem warto zacząć od przeglądu dobytku. Taki domowy remanent pozwoli ustalić, jak do tej pory gospodarowaliśmy pieniędzmi i z czego bez trudu możemy zrezygnować w przyszłości. Zbędne przedmioty nie tylko zagracają przestrzeń, ale też angażują naszą uwagę. Skoro już wydaliśmy na nie pieniądze, to zastanawiamy się, jak je wykorzystać. Niektóre wymagają serwisowania. Inne są na tyle cenne, że próbujemy je zabezpieczyć przed złodziejami. Ich nadmiar zniechęca do zmian, chociażby poprzez wizję żmudnej przeprowadzki. Jeśli rzeczy zaczynają kierować naszymi poczynaniami, to czas przemyśleć ich rolę w codziennym życiu.
Piękne i użyteczne zostają. Reszty się pozbądź
Dobrą strategią jest wyjęcie wszystkich rzeczy z szaf i szuflad i poświęcenie każdej z nich chwili uwagi. Przedmioty warto pogrupować kategoriami. Dzięki temu zyskamy świadomość na temat nadmiarów i niedoborów. Może się okazać, że zamiast 20 kubków do herbaty wystarczy nam pięć. Przy każdym z przedmiotów warto sobie zadać pytanie, kiedy ostatni raz z niego korzystaliśmy i czy raduje oko. Sokowirówka, choć obiektywnie przydatna, będzie się kurzyła u kogoś, kto nie lubi soków. Z powrotem do schowków powinny wrócić tylko rzeczy, których używamy i te, które czynią nas szczęśliwymi. Minimalizm nie zakłada bowiem otaczania się wyłącznie przedmiotami niezbędnymi do przetrwania, ale tymi które mają dla nas wartość. Jeśli cieszą nas książki na półce lub kolekcjonujemy winyle, to nie musimy z tego rezygnować. Za to przedmioty, które nie przekładają się pozytywnie na nasze życie można sprzedać, rozdać znajomym, przekazać potrzebującym. Zniszczone należy posegregować i wynieść do śmietnika.
Kupuję, dopiero gdy potrzebuję
Opróżnione z balastu mieszkanie szybko zapełni się ponownie, jeśli nie zmienimy swoich zwyczajów zakupowych. Żyjemy w czasach, gdy od dokonania zakupu dzieli nas kilka kliknięć myszką. Według badań, aż jedna trzecia wszystkich kupujących dokonuje co najmniej jednego spontanicznego zakupu tygodniowo, a 27 proc. decyzji zakupowych zapada, gdy konsument otrzyma informację o promocji. Kupujemy pod wpływem impulsu i emocji, ulegając potrzebom nie wynikającym z nas samych. By nie wpaść w konsumpcyjny szał, najlepiej zakupy planować i robić je dopiero wtedy, gdy czegoś nam brakuje. Jeśli jednak nie umiemy się oprzeć czarowi posezonowych obniżek, to zanim z nich skorzystamy należy się upewnić, czy dana rzecz jest nam na pewno potrzebna. Nie należy kupować na wszelki wypadek. W przypadku ubrań warto nabywać tylko takie, w których od razu czujemy się dobrze. Jeśli mamy wątpliwości, co do ładnego swetra, czy spodni, to na ogół nie będziemy chętnie wyciągać ich z szafy. Czasem mimo pewnych wątpliwości decydujemy się kupić rzecz, ze względu na jej niską cenę. Trzeba jednak pamiętać, że jeśli nie będziemy z niej korzystać, to wyrzuciliśmy pieniądze w błoto. Nawet jeśli kosztowała niedużo, to suma takich kwot może oddalić nas osiągnięcia tego, na czym naprawdę nam zależy.
Wykorzystaj efekt latte
Codzienne wydatki rzędu kilkunastu złotych na ogół nie wzbudzają naszego niepokoju. ”To tylko pięć złotych” – mówimy kupując kanapkę, czy filiżankę herbaty. Amerykański ekspert finansowy David Bach określił zjawisko potencjału tkwiącego w wydawaniu niewielkich sum na drobne przyjemności mianem „efektu latte”. Koszt ośmiu złotych za filiżankę nie robi wrażenia, ale pijąc ją pięć raz w tygodniu wydamy już 40zł, w miesiącu 160zł, a w ciągu roku ponad 2 tysiące złotych. Dorzućmy do tego przekąski, jazdę taksówkami, czy regularne jedzenie na mieście, a okaże się, że w dłuższej perspektywie z naszego konta w niezauważalny sposób znika pokaźna suma pieniędzy. Warto przeanalizować te wydatki i zdecydować, z których możemy zrezygnować, lub znaleźć tańszą alternatywę bez pogarszania naszego komfortu życia. Chwilę uwagi warto poświęcić też stałym comiesięcznym rachunkom. Być może jest wśród nich opłata za telewizję, której nie oglądamy lub karnet na siłownię, który jednak nie zmobilizował nas do regularnego chwytania za hantle. Być może w tych wydatkach kryją się pieniądze, których nam brakuje np. na wymarzony wakacyjny wyjazd.
Oszczędzanie bez celu i skarbonki się nie udaje
Jeśli już udało nam się zatamować drobne wycieki pieniędzy, to warto uświadomić sobie, co zyskujemy w zamian. W imię jakiej wartości decydujemy się odmówić sobie regularnego jedzenia zestawu kawa plus rogalik w kawiarni. Każdy ma własne pragnienia: dla jednej osoby będzie to wymarzona podróż, dla innej zakup działki pod lasem, dla jeszcze innej remont domu, czy kurs gotowania. Ważnym celem może być też poczucie bezpieczeństwa, czyli świadomość, że mamy odłożone pieniądze na niespodziewane sytuacje. By zgromadzić odpowiednie fundusze, samo ograniczenie zbędnych wydatków nie wystarczy. Pieniądze, które zaoszczędziliśmy w ten sposób, rozejdą się na inne rzeczy, jeśli nie zaczniemy ich regularnie odkładać np. na specjalnym koncie lokacyjnym lub lokacie. Warto oszacować kwotę, którą udało nam się zachować dzięki dokonanej zmianie i regularnie ją odkładać w wybranym miejscu. Widok powiększającej się sumy znacząco wzmocni naszą motywację.
Minimalizm ratunkiem dla świata
Dodatkową zachętą do ograniczenia konsumpcji może być fakt włączenia się w ten sposób w międzynarodowy plan ratowania planety. „Agenda 2030 na rzecz zrównoważonego rozwoju” to program globalnych zmian przyjęty przez wszystkie kraje ONZ. Jednym z jego siedemnastu celów jest ograniczenie eksploatacji zasobów Ziemi. W tej chwili nadmierna konsumpcja i produkcja wyniszczają środowisko i przyczyniają się do zanieczyszczania wody, powietrza i lądu w tempie, które nie pozwala planecie na regenerację. Do tego każdy produkt, który kupujemy ma swój ślad węglowy, a więc wpływa na zjawisko globalnego ocieplenia. Zadaniem domowym dla ludzkości na najbliższe lata jest osiągnięcie zrównoważonej konsumpcji i produkcji. Jest to minimalizm w wydaniu globalnym, gdyż polega na osiągnięciu czegoś „lepiej i więcej” przy użyciu mniejszych środków. Warto przy pomocy ecokalkulatora uświadomić sobie własny udział w tych procesach i zmienić styl życia na mniej zasobożerny. Wiele z działań na rzecz zrównoważonego rozwoju nie wymaga od nas dużego wysiłku, a przy tym pozytywnie przełoży się na nasze finanse. Wśród nich jest np. wymiana żarówek na energooszczędne. Gdyby ludzie na całym świecie z nich korzystali, zaoszczędzono by 120 miliardów dolarów rocznie. Innym zadaniem jest zmniejszenie marnowanej żywności. Według danych ONZ ludzkość każdego roku marnuje około 1/3 całej wyprodukowanej żywności.
Oszczędności poszukaj w lodówce
Wyrzucona żywność to zmarnowane zasoby planety, bezsensowne zwiększenie śladu węglowego oraz stracone pieniądze. Z opublikowanych w 2020 roku badań wykonanych w ramach projektu PROM wynika, że konsumenci w Polsce marnują około 3 milionów ton żywności rocznie. Wedlug wyliczeń Polskiej Federacji Banków Żywności tygodniowo każde polskie gospodarstwo domowe wyrzuca średnio prawie 4kg żywności, z czego 2,2 kg to produkty jadalne o wartości około 50zł. Rocznie daje to niebagatelną kwotę 2600zł. By nie wyrzucać tych pieniędzy do kosza, należy planować swoje zakupy spożywcze. W pierwszej kolejności spożywać te o najkrótszym terminie przydatności do spożycia oraz przechowywać je we właściwy sposób. W przypadku kosztów środowiskowych osobną kwestię stanowi ograniczenie spożycia mięsa na rzecz produktów roślinnych. Nadmierne spożycie przetworzonego mięsa nie dość, że przyczynia się do chorób nowotworowych, to jego produkcja zużywa znacznie więcej zasobów ziemi i zostawia większy ślad węglowy niż w przypadków produktów roślinnych.
Ukryta cena konsumpcjonizmu
Podczas analizowania swoich konsumpcyjnych nawyków warto pamiętać o jeszcze jednym koszcie związanym z kupowaniem rzeczy. Zwrócił na niego uwagę były prezydent Urugwaju José Mujica w głośnym dokumentalnym „Human”. Przywódca nazywany najbiedniejszym prezydentem świat przypomniał, że za każdą rzecz tak naprawdę nie płacimy pieniędzmi, ale czymś o wiele cenniejszym, a mianowicie naszym czasem, godzinami w pracy, które poświęciliśmy na to, by zarobić pieniądze. Problem polega na tym, że życia nie da się kupić za pieniądze. Warto o tym pamiętać decydując się na drogi gadżet, czy kolejną parę butów.
Czytaj także: