Anna Gacek: każda dekada ma swoją ścieżkę dźwiękową
Dla ludzi urodzonych w latach 80. debiutancka książka Anny Gacek (dziennikarki muzycznej) „Ekstaza. Lata 90. Początek” jest niczym pamiętnik. To niesamowita i sentymentalna podróż do czasów młodości, a jednocześnie rzetelnie opisana historia muzyki. Czytając opisane w książce historie utworów, gwiazd, zespołów czy teledysków uśmiechasz się do samego siebie. Masz ochotę powiedzieć do kogoś, kto zrozumie o czym mówisz: pamiętasz to? Bend New Kids on the block, teledysk Perl Jam, Nirvana?
Lata 90.
Dziennikarka już na wstępie przyznaje, że lata 90. to dekada, do której ma ogromne serce. Nic dziwnego, mała Ania wkraczała wówczas w świat nastolatków, a to właśnie w młodym wieku muzykę czuje się najmocniej i ma ona ogromny wpływ na życie człowieka. – Mimo, że miałam wówczas 9 lat moja głowa i serce już rozumiało więcej – przekonuje nas w rozmowie z Anną Sańczuk i Maciejem Ulewiczem z cyklu BNP Paribas Talks.
W latach 90. niemal każda nastolatka marzyła o tym, by zostać dziewczyną rockmena. Było to marzenie także Anny Gacek: Sprawiło to wiele kłopotów w późniejszym życiu. Nie minęło mi to do dziś – żartuje dziennikarka.
Prince, Madonna i inni
Przyznaje, że wielką miłością darzyła wtedy Princea, a piosenka „Creame” skradła jej serce, choć nie miała wtedy pojęcia jak „sprośny” jest to utwór. – Miałam wtedy 10 lat i tego nie rozumiałam, ale nie przeszkadzało mi to rozumieć, że Prince ma inne teledyski niż wszyscy. Że te dwie piękne dziewczyny ery tamtej płyty, czyli Diamond and Pearl w tych kostiumikach wyszywanych kamieniami, kryształami, perłami wyglądające jak supermodelki sugerowały, że dzieje się coś naprawdę extra – wspomina.
Lata 90. to także czas Madonny. W latach 1990 – 1991 jej kariera nabrała tempa. Wydała „Vouge”, powstał wówczas głośny film dokumentalny z trasy koncertowej Blond Ambition World Tour: „W łóżku z Madonną”. – Patrzyłam na nią i widziałam silną kobietę w kontroli, co też jakoś już budowało człowieka – opowiada Anna Gacek.
Annie Gacek w latach 90. podobało się także to, że dzięki wielkiej machinie jaką było wtedy MTV młodzież dostawała co chwilę nowe źródło inspiracji. – Cały czas na kogoś patrzyłeś i myślałeś sobie: chcę być jak on, chcę mieć takie włosy, chcę nosić taką kurtkę – podkreśla dziennikarka.
Dekada lat 90. to zmiany w popkulturze
Według Anny Gacek najważniejszą rzeczą, która się skończyła nim skończyła się dekada, był powrót do pewnego rodzaju naturalności. Naturalności rozumianej w świecie mody jako saute, nietkniętej makijażowymi sztuczkami, stylizacjami z wielkich paryskich domów mody.
Uważa, że fenomenem tamtych czasów była także pewnego rodzaju synergia różnych elementów kultury. Zwraca uwagę na to, co działo się wówczas na ekranach kin. Autorskie kino stało się częścią popkultury. – „Przełamując fale”,” Trainspotting”, „Pulp Fiction” to wszystko są to dzieła kultowe, uwielbiane przez krytykę i jedocześnie masowo oglądane. Takie rzeczy nigdy wcześniej się nie działy. Taka synergia różnych płaszczyzn kultury zdaniem dziennikarki i w dzisiejszych czasach jest praktycznie niemożliwa.
Wybuch grunge
Wszystko zaczęło się od Nirvany i ich “Smells Like Teen Spirit”. Na początku stycznia 1992 roku album Nirvany „Nevermind” detronizuje Michaela Jacksona na szczycie amerykańskiej listy przebojów. – To się nie miało prawa zdarzyć – komentuje Anna Gacek.
Jackson był wtedy królem muzyki pop, autorem genialnego, legendarnego „Thirllera,” czyli najlepiej sprzedającej się płyty w historii muzyki popularnej. – Był absolutnie punktem odniesienia do wszystkiego, do tego, jak działa ta wielka machina jaką jest biznes fonograficzny – wyjaśnia. – A tu nagle trzech obdartusów zrzuca jego płytę z 1. miejsca na 5. i wchodzi na szczyt – opowiada Gacek.
Kontynuuje: Nikt się tego spodziewał się, włącznie z wytwórnią Nirvany. W pierwszym nakładzie wytłoczyli 40 tyś. płyt., które rozeszły się w mig. Geffen Records, wstrzymał wtedy produkcję wszystkich innych płyt ze swojego katalogu, żeby tłoczyć tylko „Nevermind”. Anna Gacek zauważa, że bardzo ważną rolę w historii grunge odegrał teledysk “Jeremi” Parl Jam. Jego premiera odbyła się rok po ogromnym sukcesie Nirvwany. Grunge, rok po roku miał drugi utwór, który porwał miliony. – „Jeremi” udowodnił, że grunge to nie przypadek, nie chwilowa moda. Perl Jam tym teledyskiem w pewnym sensie przyklepał nowy porządek– stwierdza gość cyklu BNP Paribas Talks.
Włosy – symbol zmiany
Zmiana fryzury może być symbolem i ratunkiem. Kiedy Nirvana wkroczyła na szczyt amerykańskiej listy przebojów niektórzy gwiazdorzy lat. 80 zrozumieli, że coś się zmienia. – Bon Jovi zespół uważany za takiego trochę banalny, głupiutki, jako nieliczny ze wszystkich tych wielkich grup wykazali się przytomnym myśleniem – mówi Anna Gacek. Pracując w Vancouver nad piosenkami na nową płytę „Keep the faith” zarzucili wiele z tego, co było. – Nie poszli w strone grungu, ale postanowili dojrzeć – komentuje dziennikarka.
Wtedy Jon Bon Jovi ściął włosy. Chciał w ten sposób zademonstrować, że idzie nowe. Bon Jovi był wówczas gwiazdą kojarzoną z pięknymi, długimi włosami. Na ich temat powstawały artykuły, media często podejmowały tę kwestię. Informacja o tym, że Bon Jovi zmienił fryzurę trafiła na czołówki gazet. Jak tłumaczy autorka książki „Ekstazy. Lata 90.” fryzura była manifestem. – Co ważne Bon Jovi w latach 80. reprezentował gatunek, który nazywał się hair metalem, nazywanym „pudel rock” – zauważa Anna Gacek.
Tonący Aerosmith
Wielkie gwiazdy nie do końca akceptowały czy widziały dziejące się zmiany na rynku muzycznym. Na przykład muzycy Aerosmith byli tak przekonani o swojej wielkości, że mimo, iż wytwórnia ostrzegała ich, że materiał z ich nowej pierwszej płyty w latach 90. jest niedobry nie zareagowali. – Otrzeźwienie przyszło w ostatnim momencie, kiedy okazało się, że pierwszy singiel, w który wpakowano ogromne pieniądze został przyjęty przez publiczność słabo – opowiada dość BNP Paribas Talks.
Aerosmith uratowały teledyski, a właściwie nastolatki, które zaprosili do swoich teledysków. Najpierw zaangażowali Alicie Silverstone, później dołączyła do niej Lize Tailor. – I nagle okazało się, że muzyka jest dla dziadów i zgredów, ale teledyski były dla dzieciaków – komentuje Gacek.
Aerosmith nagle mieli płytę numer jeden i staje się bardzo prawdopodobne, że w kolejnej dekadzie mogą sprzedać kilkanaście milionów swojego albumu. – Zresztą nienajlepszego – ocenia Ania Gacek. – „Cryin” z Alicie Silverstone był najchętniej oglądanym teledyskiem, kolczykowanie w brzuchu stało się nowym obowiązkiem młodzieży. W Nowym Jorku o 400% wzrosło zapotrzebowanie na piercing. Były takie studia pod którymi ustawiały się długie kolejki, ponieważ wszyscy chcieli mieć kolczyk w brzuchu jak Alicie Silverstone – podsumowuje Anna Gacek.
Detronizacja króla muzyki pop i zderzenie MTV z rzeczywistością
W 1990 roku na szczycie amerykańskiej listy przebojów nie było ani jednej rockowej płyty. Jak to się stało, że grupka chłopaków z tłustymi włosami, we flanelowych koszulach, w poszarpanych dżinsach zdetronizowała króla pop, Michaela Jacksona? O to zapytała rozmówczynię prowadząca Anna Sańczuk.
Anna Gacek podkreśla, że: Początkiem wszystkiego jest coś, co zdarzyło się dużo, dużo wcześniej, czyli to, co robi muzyka i co znaczy dla odbiorców. Muzyka ma rytm, dźwięk, ma rolę jednoczenia, bratania, rolę, przeżywania. Z jakiegoś powodu tego rytuału w swoim życiu też potrzebujemy. Każda dekada miała swoją ścieżkę dźwiękową tych rytuałów. W latach 70. było to disco i punk. W latach 60. psychodeliczne dźwięki, i przeboje Beatelsów, a w latach 80. między innymi była to kwitnąca muzyka pop.
Zdaniem Gacek lata 80. to była to świetna dekada dla tych, dla których muzyka jest biznesem i potencjalną fabryką zysku: – To były czasy wielkich, masowych produkcji. Do tego się świetnie tańczyło w klubie, super się bawiło.
Co dalej?
Bańka pop prysła, gdy w którymś momencie ludzie zaczęli zadawać sobie pytanie: a co ja z tego mam? – Super zabawę, tylko pytanie, jak długo można tą zabawą zagłuszyć, zakleić to, co się w młodym człowieku rodzi – opowiada w wywiadzie Anna Gacek.
Zauważa, że nie jest bez znaczenia to, że narkotykiem lat. 80 w Ameryce była kokaina, a w latach 90. heroina. – Bo dzieciaki z tego takiego „jeee”, wszystko jest super, rządzimy tym światem, jest najlepiej – dorosły i okazało się, że nie rządzą żadnym światem. Idą do pracy, mają kredyt, dwójkę dzieci i ich życie wcale nie przypomina życia Madonny, Duran Duran, Shade, nie ma jachtów, Amaniego, konkordów, Wall Street, nic nie ma – wyjaśnia. Kolejne pokolenie patrzyło na tę popową bańkę, która prysła i z jakiegoś powodu postanowiło nie popełniać tego błędu, a więc nie iść za New Kids on the block, Vanila Ice, Miilli Vanilli tylko znaleźć coś dla siebie, co sklei ich świat wewnętrzny z tym, co się dzieje wokół. – Dzieciaki wtedy poczuły się samotne – mówi Anna Gacek.
Zdaniem dziennikarki muzycznej “Grungeowa” rewolucja wchodziła w człowieka nie tylko z estetycznej strony, ale przede wszystkim z emocjonalnej.
Więcej o niesamowitej historii Nirvany, teledysku poprawianym pod skrojony telewizyjny świat o wielkich karierach i równie wielkich upadkach muzyków dowiesz się słuchając podcastu „Ekstatyczna rewolucja lat 90.”.